• 003.jpg
  • 002.jpg
  • 001.jpg
  • 004.jpg
  • 006.jpg
  • 005.jpg

 Parafia św. Andrzeja Ap. - Sanktuarium Pasyjne i Maryjne

Rynek 2, Wąsosz Górny, 42-110 POPÓW

tel. 691 865 879 (Uprasza się, aby dzwonić wyłącznie w sprawach posługi duszpasterskiej i kancelarii),
parafia@kalwaria-wasosz.pl 
NIP 574 179 55 44, REGON 040046850, Numer konta 72 8259 0004 2001 0000 1270 0001
Kancelaria parafialna czynna od poniedziałku do piątku po wieczornej Mszy świętej.

I Ty możesz włączyć się we wszelkie prace związane z naszym Sanktuarium! Więcej informacji: Aktualności

31 marca 1891 roku w Opolu urodził się ks. Wincenty Spirra. Święcenia kapłańskie przyjął w 1915 roku. Wielka szkoda, że do dnia dzisiejszego nie zachowały się żadne wiadomości o latach dzieciństwa, młodości, o początkach kapłaństwa i o rodzinie ks. Spirry. Wspomnienie o ks. Wincentym powstało na podstawie informacji, których udzielały mi przed laty  parafianki pamiętające przedwojennego proboszcza. Były to: Waleria Mazik, Anna Dymek, Sabina Piłat oraz żyjąca jeszcze Wanda Weber. Niektóre wiadomości pochodzą z przedwojennej ,,Kroniki szkoły podstawowej w Wąsoszu” oraz z ,,Kroniki Gminy Popów”. Z zachowanych, w parafialnym archiwum, źródeł historycznych wiadomo, że 6 marca 1930 roku biskup częstochowski, ks. Teodor Kubina, przeniósł dotychczasowego wąsoskiego proboszcza ks. Bolesława Choroszyńskiego na probostwo do Bolesławca w powiecie wieluńskim. Na jego miejsce przyszedł ks. Wincenty Spirra. Kapłan młody, energiczny, wykształcony, który biegle posługiwał się polskim, łaciną, niemieckim oraz francuskim. Mówiąc i pisząc w tych językach nie potrzebował żadnego słownika czy tłumacza.

    W tamtym czasie wąsoska parafia terytorialnie była bardzo rozległa, ponieważ należały do niej jeszcze niektóre miejscowości z obecnej parafii w Popowie. Mieszkańców było około 5 tys., jednak większość żyła na granicy ubóstwa, ponieważ rodziny były wielodzietne, w pobliżu nie było żadnej pracy, a ziemia uprawna była bardzo mało urodzajna. W parafii były trzy szkoły podstawowe: w Wąsoszu, Więckach i Popowie. Urząd Gminy był w Popowie. Ks. Wincenty posługę proboszcza rozpoczął od wizytacji każdej miejscowości. Interesował się jak żyją wierni, czym się zajmują, czy dzieci chodzą do szkoły, jak wygląda opieka nad starszymi i chorymi. Już na początku zachwycił się położeniem geograficznym terenu. Chciał również poznać dzieje poszczególnych miejscowości.
    
Ks. Wincenty szybko zjednał sobie parafian, gdyż głosił bardzo piękne, wzruszające kazania. Zachęcał do codziennej modlitwy różańcowej, do tworzenia Kół Żywego Różańca, do uczestnictwa w każdym nabożeństwie np.: nieszporach, roratach, majowym, w ,,Gorzkich żalach”, adoracji Najświętszego Sakramentu itp. Wkrótce coraz więcej ludzi zaczęło przychodzić do kościoła, mimo znacznych nawet około dziesięciokilometrowych odległości, każdy chciał wysłuchać słowa Bożego głoszonego przez kapłana. Ks. Wincenty często zapraszany był na rekolekcje lub odpusty  do innych parafii, aby tam głosić nauki i kazania.
    
Już w 1932 roku ks. Proboszcz podjął decyzję o rozbudowie kościoła. Ponieważ w niedziele i święta, obojętnie jaka była pora roku czy pogoda, wierni nie mieścili się w świątyni, większość musiała stać na dworze. Kiedy swoim pomysłem podzielił się z ludźmi natychmiast zaczęto gromadzić na przykościelnym placu potrzebny materiał. Większość stanowiły olbrzymie głazy, które zalegały na polach i przy drogach. Parafianie składali także dobrowolne ofiary pieniężne oraz pomagali przy budowie. Wielu przyjeżdżało furmankami, przywożąc drzewo lub piasek do budowy. Wiosną 1934 roku rozpoczęto rozbudowę. Wszystkie prace prowadzone były pod kierunkiem rodziny murarzy Erntów ze Stanisławowa. Od północy dostawiono prezbiterium, a od południa duży trójnawowy korpus. Rozbudowę zakończono w 1937 roku. Na rok następny zaplanowano wykonanie posadzki, a na lata kolejne malowanie wnętrza. Na krótko przed wybuchem II wojny światowej na dwóch półkolistych łukach, dzielących transept, umieszczono napisy: ,,Tu dom Boży i brama niebios”, a nad prezbiterium: ,,Do Twojej dążym kaplicy”. Ks. Spirra był także pomysłodawcą wystroju prezbiterium, a szczególnie ,,komnaty Matki Boskiej Pocieszenia”, do której na modlitwę prowadziły schody. Wizerunek miał być umieszczony we wnęce i zasłaniany innym obrazem. Wiosną 1940 roku rodzina malarzy Maryankowskich z Krzepic miała rozpocząć wykonywanie polichromii. Niestety, działania wojenne i okupacyjne uniemożliwiły wykonanie malowideł. Materiał, który pozostał z rozbudowy świątyni wykorzystano do remontu i dobudowy kruchty kaplicy p.w. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny w Popowie, gdzie w niektóre niedziele i święta ks. Proboszcz sprawował Mszę świętą. Rozpoczęto także budowę nowej, obszernej, piętrowej plebanii, w której na dole zaplanowano dużą salę na spotkania parafialne (obecna plebania jest częścią tamtego budynku). Czas okupacji spowodował zaprzestanie prac.

Ks. Wincenty kochał nabożeństwa pasyjne:\textit{ Drogę Krzyżową , \textit{Gorzkie Żale  i wszystkie pieśni wielkopostne. Do ludzi mówił, że wychował się w cieniu dwóch Kalwarii: na Górze św. Anny i w Piekarach Śląskich. Dlatego postanowił wybudować ,,Wąsoską Jerozolimę”. Był oczarowany nadwarciańskim wąwozem, w którym zaplanował początek Kalwarii. W miejscu, gdzie obecnie kończy się obchód dróżek ks. Spirra zlokalizował Ogród Oliwny oraz pierwszą stację – symboliczny dziedziniec, gdzie Piłat wydał wyrok. Niedaleko było niewielkie źródełko, które ocembrowano i zrobiono ,,Sadzawkę Siloe”, w której obmywali się utrudzeni pielgrzymi, po dalekiej pieszo przebytej drodze oraz symbolicznie z grzechów. Przy drodze prowadzącej do Wąsosza Górnego i na cmentarz postawiono największą kaplicę ,,Golgotę”, a przy niej trzy krzyże. Grób Jezusa był na cmentarzu, tuż przy murze od zachodniej strony. Tutaj kończyły się nabożeństwa drogi krzyżowej i odpustu kalwaryjskiego, który odbywał się zawsze w pierwszą niedzielę lipca. Poprzedzony był trzydniowym nabożeństwem pokutnym. Pierwszy taki odpust miał miejsce w 1937 roku. Wtedy na wzgórzach ustawiono 14 krzyży z obrazami stacji drogi krzyżowej. Następnie zaczęto budowę kaplic. Każda miejscowość należąca do parafii wznosiła swoją. Mniejsze wioski łączyły się z większymi. Mieszkańcy starali się, aby stacje-kaplice wyglądały okazale i pięknie. W czasie okupacji jedynie w Wielki Piątek odprawiano na Kalwarii Drogę Krzyżową.

    Ks. Spirra był prawdziwym Polakiem i patriotą, o czym przekonani byli słuchacze jego kazań, dzieci szkolne, których uczył religii, a niebawem miała o tym przekonać się cała Polska. Kiedy zbliżała się 75. rocznica wybuchu Powstania Styczniowego i bitwy pod Wąsoszem, rozegranej 23. kwietnia 1863 roku, ks. Proboszcz postanowił pobudować w Wąsoszu Górnym, na cmentarzu, gdzie spoczywa 34 poległych powstańców, pierwsze w Polsce mauzoleum pamięci bohaterów styczniowych. Patronat honorowy nad budową objął generał brygady Janusz Gąsiorowski, autor broszury o bitwie pod Wąsoszem i projektant okolicznościowej kartki pocztowej. Całkowity dochód ze sprzedaży książki oraz pocztówki przeznaczony został na budowę pomnika. Fundusze zbierano także w powiecie częstochowskim, w województwie kieleckim, do którego wtedy należał Wąsosz, w miastach śląskich oraz na ziemiach niemieckich, gdzie znano ks. Spirrę. 4 czerwca 1938 roku, w Zielone Świątki, ks. Proboszcz poświęcił fundamenty, a już 15 sierpnia odbyła się wielka uroczystość odsłonięcia monumentu.

Mauzoleum powstańcze wyglądało bardzo okazale. Był to wysoki na kilkanaście metrów kopiec, ozdobiony ogromną płytą przedstawiającą godło Polski. Na górę prowadziły kamienne schody, ozdobione urnami. Dalej wznosiły się kamienne stopnie o pięciu kondygnacjach, zakończone barierką. Na szczycie został umieszczony medalion z podobizną Marszałka Józefa Piłsudskiego. Na środku kopca stał wysoki na 9 m. marmurowy obelisk zakończony krzyżem. Na obelisku widniał napis: „Cześć bohaterom 1863 r.”. Na bokach pomnika umieszczono cytaty z pism Marszałka Piłsudskiego. Nad wejściem do podziemi, gdzie mieściło się mauzoleum poległych, był napis: „Grota Zmartwychwstania – Mauzoleum Powstańców 1863 r.”. W podziemiach mauzoleum były trzy ołtarze. Środkowy – Zmartwychwstania Chrystusa – przeznaczony do odprawiania nabożeństw oraz dwa boczne: Zmartwychwstania Polski i Matki Boskiej Częstochowskiej. Z jednej strony głównego ołtarza wmurowany został akt erekcyjny, a z drugiej – tablica z nazwiskami poległych powstańców.

Bardzo przeżył ks. Wincenty zniszczenie pomnika przez hitlerowców wiosną 1940 roku. Był wtedy krótko w więzieniu. Parafianie twierdzili, że Niemcy specjalnie uwięzili proboszcza, aby dokonać okrutnego czynu. Jednak ,,Chwała Zwyciężonym” trwała nadal przy drewnianym krzyżu. Kiedy ks. Proboszcz przebywał w więzieniu zastępował go ks. Marian Minor. Po powrocie ks. Wincenty wystarał się u biskupa Teodora Kubiny, aby ks. Minor mógł w popowskiej kaplicy odprawiać Msze św., motywując to znaczną odległością wiernych od kościoła i zakazem swobodnego poruszania się ludzi, którzy mieli przede wszystkim pracować dla dobra okupanta. Biskup częstochowski wyraził zgodę, dlatego ks. Marian Minor zamieszkał na Zborach u zaprzyjaźnionej rodziny, aby być blisko kaplicy.     
    
    Od 1932 roku ks. Wincenty zasiadał w Radzie Gminy Popów. W latach 1928/29 w Popowie rozbudowywano szkołę podstawową, wszystkie koszty ponosić miał Sejmik Częstochowski. Jednak w 1932 roku gmina została obciążona kosztami, których nie była w stanie pokryć. Wtedy radni z Wąsosza: ks. Wincenty Spirra i Kazimierz Woźniak, jako delegaci Rady Gminy Popów, udali się do Sejmiku Częstochowskiego z prośbą o anulowanie długu. Prośba został załatwiona pozytywnie.
Z inicjatywy ks. Spirry 31 stycznia 1935 roku Rada Gminy Popów podjęła decyzję o utworzeniu dwuklasowej szkoły podstawowej dla Brzózek i Nowej Wsi. Na prośbę ks. Proboszcza 30 sierpnia 1937 roku szkole nadano imię ,,Wielkiego Wodza Narodu – Pierwszego Marszałka Polski – Józefa Piłsudskiego”. 1 września 1937 roku ks. Spirra poświęcił na Brzózkach nowy budynek szkolny i rozpoczęły się pierwsze lekcje.

Był także ks. proboszcz honorowym prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Wąsoszu i jednym z fundatorów sztandaru, na którego drzewcu do dnia dzisiejszego widnieje jego ,,gwóźdź fundacyjny”.

Ks. Spirra uważał, że każda Msza święta i nabożeństwo powinno mieć godną oprawę muzyczną, dlatego postarał się o profesjonalnego organistę, który w krótkim czasie zorganizował chór. Najstarsi parafianie do dzisiaj pamiętają, jak przebiegały ćwiczenia, próby z organistą Stanisławem Kubańskim, jak po raz pierwszy około stu chórzystów, w tym wielu mężczyzn, na cztery głosy zaśpiewało ,,Pasję”.

Ks. Wincenty nie bał się także ciężkiej pracy fizycznej. Kiedy rozbudowywano kościół pracował razem z pomocnikami murarzy. Kiedy były żniwa brał na ramię kosę i szedł kosić zboże, ponieważ były to takie czasy, że wiejscy księża utrzymywali się z proboszczowskiego pola. Modlił się, pracował i cieszył razem ze wspólnotą parafialną. Każdego roku organizował loterie fantowe, zabawy taneczne, z których całkowity dochód przeznaczony był na potrzeby kościoła.

Wąsoski proboszcz był bardzo dobrym człowiekiem. Często pomagał wiejskiej biedocie. Ratował dając jedzenie lub kupując w Opolu lekarstwa, które ocalały zdrowie i życie. Jeszcze długo po wojnie wspominano, jak będąc na rekolekcjach wielkopostnych w Działoszynie za darmo pochował ojca wielodzietnej rodziny, a wszystkie zebrane pieniądze oddał żonie, aby miała na własne wydatki. Ks. Wincenty był wielkim przyjacielem dzieci. Gdy przychodził do szkoły na naukę religii, zawsze przynosił ze sobą cukierki, którymi częstował na końcu lekcji. Był bardzo wymagający z stosunku do dzieci przygotowujących się do Pierwszej Komunii Świętej. Mówił, że jak teraz się nie nauczą potrzebnych wiadomości, nie zrobią tego już nigdy. W dzień Pierwszej Komunii Świętej obowiązywał post ścisły. Po Mszy św. ksiądz zabierał dzieci na plebanię, gdzie częstował smacznym śniadaniem, aby głodne nie wracały do domu. W 1936 roku, nowa kierowniczka wąsoskiej szkoły – Helena Afanasjew, zorganizowała pierwszą bibliotekę, do której 40 książek podarował ks. Proboszcz. Pamiętał również o św. Mikołaju, kiedy to każde dziecko dostawało słodycze i obrazek z wizerunkiem świętego. W ważne święta o charakterze religijno-patriotycznym np.: 23 kwietnia – w rocznice bitwy pod Wąsoszem, 3 maja – w Dzień Konstytucji, czy 11 listopada w Święto Niepodległości dzieci szkolne po akademii szły do kościoła na Mszę św., a potem z nauczycielami i ks. Proboszczem na cmentarz, aby na powstańczej mogile zapalić świece, pomodlić się i oddać hołd bohaterom.

Każdego roku na święto Matki Boskiej Siewnej, na 8 września, szła z parafii pielgrzymka na Jasną Górę. Ks. Wincenty załatwiał spotkanie z którymś z ojców Paulinów, potem była Msza święta i uroczyste poświęcenie zboża przed obliczem Królowej Polski, które po powrocie wysiewało się w parafialną ziemię.

Losem pokrzywdzonych ludzi ks. Wincenty interesował się zawsze. Pomagał każdemu. Wydarzenie to miało miejsce w roku 1937. Na Płaczkach mieszkała rodzina Wojtaszczyków. Pewnej nocy Jan Wojtaszczyk został napadnięty, aby oddał pieniądze, które wraz z żoną zarobili w Niemczech. Kiedy rabusie pieniędzy nie dostali, bo w domu ich rodzina nie miała, młody gospodarz został postrzelony. Bandyci uciekli, gdyż myśleli, że zabili swoją ofiarę. Jan jednak żył. Żona zorganizowała pomoc. Sąsiad furmanką powiózł rannego człowieka do szpitala do Wielunia. W tym czasie wystraszona kobieta, mimo nocy, postanowiła szukać wsparcia u Boga i księdza. Kiedy przyszła pod kościół, w oknach plebanii jeszcze świeciła się lampka. Zapukała i o wszystkim powiedziała proboszczowi.  Ks. Wincenty polecił jej wracać do domu, a sam wsiadł na konia i pojechał do Wielunia. Kobiecie powiedział tylko, że jak wolą Boga będzie, aby mąż żył, to on zrobi wszystko, aby go uratować, ponieważ w szpitalu ma znajomego lekarza. Przed Wieluniem spotkał się z furmanką wiozącą rannego. Zarządził pośpiech. Kiedy z rannym dojechano do szpitala personel czekał na zajęcie się pacjentem. Operacja była długa, ale wolą Pana było, aby Jan Wojtaszczyk przeżył. Wszyscy w szpitalu pytali kim dla poszkodowanego jest ten ksiądz. A kiedy mówiono prawdę, że to wąsoski proboszcz, trudno było ludziom uwierzyć w taki gest bezinteresownej dobroci. Po powrocie ze szpitala pierwsze kroki Jan Wojtaszczyk skierował do kościoła, aby podziękować Bogu i Matce Najświętszej oraz wybawicielowi – ks. Wincentemu Spirze. Tę niezwykłą historię niedawno opowiedziała żyjąca córka Jana Wojtaszczyka – Zenobia Domin z Więcek, która swoje zeznanie zakończyła słowami: ,,Nie ma już żadnych świadków tamtych wydarzeń. Jestem tylko ja i mój brat Józef, który mieszka w Działoszynie. I są jeszcze najważniejsi: Jezus Miłosierny i nasza Matka Boska Pocieszenia Oni najlepiej wiedzą, że powiedziałam prawdę”.

Lata świetności skończyły się bezpowrotnie dnia 1. września 1939 roku. Wybuch II wojny światowej uniemożliwił realizację wielu planów. Teraz trzeba było podporządkować się zaleceniom hitlerowskiej władzy. Dobrze, że ks. Wincenty znał doskonale niemiecki oraz urodził się w Opolu, dlatego większość Niemców traktowała go jak swojego człowieka. A czasy były niezwykle trudne. Wąsoska parafia należała do III Rzeszy, za rzeką był już Kraj Warty, gdzie praktyki religijne były zakazane. Wiele kościołów np.: w Makowiskach, w Pajęcznie i innych miejscowościach zostało zamienione na żydowskie getta, na magazyny, na warsztaty rzemieślnicze lub zostały zamknięte. Narażając życie wierni z Kraju Warty chodzili na nabożeństwa do Wąsosza. Tutaj przed obliczem Matki Boskiej Pocieszenia mogli pomodlić się, z płaczem prosić o pomoc i ratunek. W naszej świątyni ks. Spirra potajemnie udzielał chrztów, Pierwszej Komunii Świętej oraz ślubów. Błogosławił małżeństwa, które na plebanii przebierały się w weselne stroje. W archiwum parafialnym zachowały się księgi z tamtych lat, w których widnieją nazwy miejscowości z Kraju Warty np.: Patrzykowa, Gajęcic, Makowisk, Pajęczna, Rząśni, Kiełczygłowa, Siemkowic, Chorzewa, a nawet dalekiego Łasku. To w Wąsoszu Pierwszą Komunię Świętą przyjmował, 17 maja 1942 roku, śp. ks. prałat Zygmunt Pilarczyk. A ks. Wincenty przed Wąsoską Matką Pocieszenia odprawił Mszę św. prosząc o zdrowie dla małej dziewczynki z Pajęczna chorej na zapalenie opon mózgowych. I stał się cud, śmiertelna choroba ustąpiła, a Elżbieta Dłubak z domu Pegaz żyje w Pajęcznie do dnia dzisiejszego.

W 1942 roku ks. Spirra poprosił biskupa częstochowskiego, ks. Teodora Kubinę, o kapłana do pomocy. Wtedy do Wąsosza przybył ks. Franciszek Bar, który przy zameldowaniu w miejscowym posterunku żandarmerii został zapisany, jako ,,kapelanek ks. Spirry”. Musiał się także zobowiązać do pracy fizycznej, aby zarobić na swoje utrzymanie. Po rozmowie z ks. proboszczem ks. Franciszek Bar przejął część duszpasterskich obowiązków.

 
Na własne życzenie, w razie potrzeby, przeprawiał się potajemnie promem lub łódką przez rzekę i udawał się do miejscowości w Kraju Warty, gdzie chrzcił chore dzieci lub udzielał sakramentów chorym. Kiedy w 1943 roku w okolicach Dworszowic zaczęło chorować bydło, zrozpaczeni gospodarze przyszli do ks. Spirry z prośbą o odprawienie Mszy świętej do św. Rocha, który w wąsoskiej świątyni ratował od zarazy. Pod osłoną nocy księża: Wincenty i Franciszek udali się na leśną polanę, aby tam dla miejscowych ludzi odprawić Mszę świętą. Ufna modlitwa i pomoc św. Rocha oddaliła chorobę, na którą nawet niemiecki weterynarz nie miał lekarstwa.

W czasie okupacji ks. Spirra pomagał ludziom. Wielu uratował od przymusowej, niewolniczej pracy na terenie Rzeszy. 26 marca 2012 roku zmarła zasłużona parafianka, Waleria Mazik, która była ks. Wincentemu dozgonnie wdzięczna za to, że zameldował ją w pracy na plebanii. W ten sposób młoda dziewczyna uniknęła wyjazdu do Niemiec, do pracy w fabryce amunicji. Takich przypadków było wiele. Okupacyjna rzeczywistość często była pełna bólu, rozpaczy i obawy o życie. Gdy groziło niebezpieczeństwo ze strony wroga ks. Proboszcz urządzał na plebanii kolację, na którą zapraszał wąsoskich żandarmów. Rozważnie i dyskretnie prowadził rozmowę, aby dowiedzieć się jak najwięcej, a potem wiadomości przekazywał kościelnemu, Piotrowi Maroszkowi, który powiadomił mieszkańców o planach hitlerowców. Dzięki temu udało się unikać zagrożenia. Ratował również z aresztu, który był na posterunku żandarmerii, na posesji Marcina Woźniaka, tuż koło kościoła.

W roku 1943 na skutek fałszywych donosów została aresztowana młoda dziewczyna z Wąsosza – Kazimiera Mesjasz. Wywieziono ją do Brzezinki, gdzie w nieludzkich warunkach przebywała trzy miesiące. W tym czasie ks. Wincenty starał się o zwolnienie Kazimiery z obozu. Udało mu się załatwić zmianę miejsca pobytu więźniarki. Taka była oficjalna wersja przewozu z Birkenau do Lublińca. Tutaj zaufany człowiek ks. Proboszcza czekał na Kazimierę Mesjasz. Zaprowadził ją do pociągu, który zatrzymywał się na stacji w Miedźnie, gdzie miał ją wysadzić znajomy konduktor. Na stacji kolejowej w Miedźnie znów czekał przysłany przez ks. Spirrę człowiek, który wynędzniałą, wystraszoną kobietę na rowerze przywiózł do rodzinnego domu. Po wielu, wielu latach Kazimiera Mesjasz przerwała milczenie. Przyszła na zaproszenie do szkoły, gdzie na lekcji historii i języka polskiego opowiadała swoje przeżycia obozowe oraz mówiła o ludziach, którzy uratowali ją z piekła. Powiedziała, że każdego dnia modli się za ks. Wincentego, który po powrocie wiele z nią rozmawiał i pomagał pokonać chorobę, być może depresję, dostarczając niemieckich lekarstw, które przywiózł ktoś z rodziny kapłana.

W Boże Ciało 1943 roku na drodze w lesie, w stronę Nowej Wsi, zastrzelony został wysoki rangą żandarm z Wąsosza nazwiskiem Hajderaj. Strach ogarnął całą parafię, gdyż wiadomo było jaką karę stosowali Niemcy w razie śmierci ich żołnierza. I znów pomógł ks. Spirra. Osobiście jeździł na posterunek do Blachowni tłumacząc, że żandarm zginął nie z rąk mieszkańców parafii, którzy nie należą do żadnej przestępczej bandy. Wyjaśnienia proboszcza odniosły pozytywny skutek. Jedynie tylko wieczorami mieszkańcy poszczególnych miejscowości musieli wystawiać tzw. ,,warty”, które pilnowały porządku, alarmując kiedy coś niepokojącego zaczynało  się dziać. Od tej pory ks. Proboszcz umówił się także z ukrywającymi się przed Niemcami po lasach mężczyznami, aby nie atakowali żandarmów, a na plebanię pod osłoną nocy przychodzili po żywność.

Podobnie postąpił ks. Spirra, kiedy to na Brzózkach zastrzelono niemieckiego policjanta. Udało się uniknąć pacyfikacji miejscowości. Hitlerowcy jednak 21. sierpnia 1944 roku powiesili dziesięciu więźniów przywiezionych z Lublińca, aby zgromadzonym z okolicy ludziom udowodnić, co czeka Polaków za śmierć jednego Niemca.

31 grudnia 1944 roku w lesie blisko Brzózek znów rozegrała się tragedia. W specjalnej ziemiance ukrywało się tam kilkoro Żydów. Ktoś zdradził. Wszyscy ponieśli śmierć. Było tam pięciu mężczyzn i kobieta. Mówiono, że była to rodzina dentystów Waissów z Pajęczna. Ocalał mały, może 10-letni chłopiec, który w chwili pogromu był w lesie. Ktoś znalazł wystraszone dziecko i przyprowadził na plebanię. Ks. Wincenty poprosił tego samego człowieka, który z Miedźna do domu przywiózł Kazimierę Mesjasz, o pomoc. Rankiem 1 stycznia 1945 roku, w dzień śnieżny i zimny rowerem żydowski chłopiec odwieziony został do Częstochowy, na ul. 7 Kamienic, do sióstr z zapytaniem o ks. Marchewkę. Najtrudniej było przejechać przez posterunek graniczny w Białej. Wtedy na pytanie: kto i gdzie jedzie? Padła odpowiedź, że z Wąsosza, z parafii ks. Spirry,  z chorym na tyfus dzieckiem do szpitala. Może żydowskie dziecko udało się ocalić? Wszak za kilka dni skończyła się hitlerowska okupacja na naszych ziemiach. A ks. Wincenty wystarał się jeszcze u żandarmów, aby ofiary mordu pochować na cmentarzu w Wąsoszu, a nie w lesie. Siła argumentu musiała być wielka, ponieważ Niemcy zgodzili się i przetransportowano ciała na cmentarz, gdzie dzisiaj miejsce pochówku upamiętnione jest specjalną tablicą.

Ks. Wincenty Spirra swoim świadectwem wiary, miłości i odwagi apostolskiej, pełen ludzkiej wrażliwości, pomagał wiernym wąsoskiej parafii, i wielu innym. W trudnym czasie wojny i okupacji uczył nie lękać się wroga i wierzyć, że nadejdzie wyzwolenie. Kończyła się wojna, zbliżał się wyzwoleńczy front. Szedł  nowy sowiecki, komunistyczny wróg. Ks. Spirra miał prawo obawiać się o swoje życie, przecież w każdej chwili mógł zostać posądzony o współpracę z Niemcami. Dlatego w połowie stycznia 1945 roku, z Kuźniczki koło Krzepic, odjechał ostatnim pociągiem do Opola. Na parafii, jako administrator został ks. Franciszek Bar. Nie znamy powojennych losów ks. Wincentego. Do Wąsosza nie przyjechał już nigdy. Przez rok był proboszczem w Grodźcu koło Opola. A potem przyszła choroba, najgorsza z najgorszych. Jakiś czas leczył się w szpitalu w Strzelcach Opolskich, gdzie odwiedzał go ks. Franciszek Bar. Ostatnie miesiące spędził w domu rekolekcyjnym u Sióstr Zgromadzenia Rodziny Maryi w Branicach, gdzie zmarł 11. sierpnia 1950 roku. Pochowany został 14. sierpnia 1950 roku w Branicach na cmentarzu, który wtedy był własnością szpitala psychiatrycznego. W szpitalnym kościele p.w. Świętej Rodziny zachowała  się ,,Księga zmarłych” z aktem zgonu ks. Wincentego Spirry.

 Kiedy proboszczem wąsoskiej parafii został ks. Krzysztof Jeziorowski, 28. września 2010 roku zorganizowano pielgrzymkę do Branic na grób ks. Wincentego Spirry. Przy zapomnianej mogile podjęto decyzję o ekshumacji. Chodząc po kolędzie księża: proboszcz – Krzysztof Jeziorowski i wikariusz - Piotr Rutkowski, rozmawiali z najstarszymi parafianami, którzy jeszcze pamiętają ks. Wincentego na temat sprowadzenia zwłok do Wąsosza Górnego. Wszyscy rozmówcy byli zdania, że trzeba to zrobić jak najszybciej.
 
I oto nadszedł długo oczekiwany dzień – 13. kwietnia 2014 roku. Spełnia się marzenie wielu ludzi. Ks. Wincenty Spirra wraca do Wąsosza Górnego, aby na zawsze spocząć w pięknej, gościnnej ziemi, która tak wiele mu zawdzięcza. Spoczywał  będzie na starym, zabytkowym cmentarzu, lokalnym miejscu pamięci narodowej, gdzie odbywają się uroczystości religijno-patriotyczne oraz gdzie zatrzymują się wszyscy pielgrzymi.
 

Anna Kijak
Źródło: Z Wąsoskiego Zakątka, 4/2014

 

Parafia św. Andrzeja Ap. - Sanktuarium Pasyjne i Maryjne
Rynek 2, Wąsosz Górny, 42-110 POPÓW
tel. 691 865 879 (Uprasza się, aby dzwonić wyłącznie w sprawach posługi duszpasterskiej i kancelarii)
parafia@kalwaria-wasosz.pl